W tym roku pierwsi Rezerwiści wyruszyli na zlot już w środę. Na campingu na dzień przed zlotem zjawili się między innymi Anzel z Kasią, Groszek i Wojtas z Martyną, dzień wcześniej z Trójmiasta wyruszył także Pumex, który jednak na camping dotarł wraz z Kapslem dopiero w czwartek rano. Rano na campingu przywitał nas również Sławek, będący już wtedy w stanie wskazującym na nadużycie alkoholu.
Powoli do trzech domków, które przez najbliższe cztery dni miały być okupywane przez Rezerwistów zaczęły zjeżdżać się kolejne osoby: Curek, Budzik i Kaszlak_Maniak z północy, oraz silna jak zwykle reprezentacja z południa, czyli Amor, Bonus, Szaman z Sarą i Oliwią, Michu, Chudy, Bzyku, Żółwik i Ignac z Asią. W czasie, w którym na camping docierała ekipa z północy, Ignac, Asia, Pumex, Bonus i Michu wyruszli puntem Ignaca na ratunek Grabarzowi, który w drodze z Lidzbarka urwał zabierak 60 kilometrów od celu.
Dookoła domków przybywało samochodów, ludzi i namiotów, a na rozstawionych przed domkami stołach pojawiały się przeróżne napoje i mięso z kilku palących się grilli. Szybko wyciągnięty został oczywiście podręczny zestaw mobilnych kieliszków, który nie opuszczał stołu aż do końca zlotu.
Należy docenić pełną poświęcenia postawę Curka który, aby tradycji stało się zadość, spreparował na trasie awarię swojego samochodu. Celowo nie dokręcił obejm tłumika, aby doprowadzić do wyrwania gwintów kolanka wydechowego w głowicy i zapewnić zlotowiczom atrakcje, podobnie jak podczas pamiętnej wymiany skrzyni dwa lata temu.
Przez cały dzień w obozie Rezerwy cisza nie zapadała ani na chwilę. Integrację pogłębiła przywieziona przez Żółwika sheesha. Choć największą popularnością cieszyły się napoje wysokoprocentowe, to nie brakowało również piwa, oraz szlachetnego wina. Jego wielkim fanem okazał się być Kaszlak, który podczas wieczorów z butelką wina nie rozstawał się ani na chwilę.
W pewnej chwili w obozie Rezerwistów pojawił się Rekin, oczywiście z gitarą. Wykonał kilka pieśni, dzielnie wspierany głosami wszystkich znajdujących się w okolicy. Przybył do nas również Palec, który ponowił podjętą już rok temu próbę zmieszczenia się do bagażnika bisa Kaszlaka. Niestety, próba nie zakończyła się powodzeniem, za to do bagażnika zmieścił się znacznie mniejszy Groszek. Bagażnik bisa okazał się być jednak zbyt małym wyzwaniem. Szybko przeniesiono się do bagażnika Bianco, w którym udało się zamknąć kilka osób i wywieźć je do lasu. Oczywiście jedną z osób które zmieściły się do środka był Groszek, bagażnik okazał się jednak być zbyt mały dla właściciela Bianco.
Rano trzeba było się zmobilizować do zjedzenia śniadania:
Tego dnia zlotowiczów czekał również mecz piłki nożnej pomiędzy klubami. W skład drużyny Rezerwy weszli: Kapsel, Budzik, Michu, Bonus, Bzyku i Skib. Rezerwiści zmierzyli się z przeciwnikami w trzech meczach, z: Judokami, Strefą 126p i Terytorium, czwarty mecz wygraliśmy walkowerem. Ostatecznie zajęliśmy drugie spośród pięciu miejsc.
Chętni zlotowicze mogli wziąć udział w bardzo ciekawym konkursie:
Po meczu udaliśmy się na basen, a po chwili ochłody wybraliśmy się wraz ze wszystkimi zlotowiczami do centrum Ptak Outlet, pod którym odbywała się próba sprawnościowa. Mimo małej awarii malucha Budzika dotarliśmy na miejsce w miarę na czas. Ustawiliśmy się w kolejce do próby sprawnościowej. Trasa była bardzo szybka i podczas przejazdów doszło do kilku niebezpiecznych sytuacji. Na szczęście jednak nie doszło do żadnego poważnego zdarzenia. Widowiskowy był również przejazd Bianco, od którego na pierwszym zakręcie odpadł korek paliwa, a benzyna wylewała się z niego podczas każdego prawego zakrętu. Następnie zjedliśmy pyszny żurek, serwowany przez Grabarrę i Grabarrę i rozpoczęliśmy ustawianie się do złożonego z maluchów napisu Fiat 126p.
Po powrocie na camping kontynuowaliśmy grillowanie, a Curek ubrał się w prezerwatywę i rozpoczął naprawę pomarańczki, która możliwa była dzięki zakupieniu w Meksie obejm wydechu, śrub, oraz kleju do metalu, mającego tymczasowo zastąpić gwint w głowicy. Na stole pojawiły się przeróżne rodzaje wódek, między innymi: czysta, cytrynówka, pigwówka, antonówka, żołądkowa gorzka miętowa. Jak można się domyślić, doprowadziło to do sponiewierania się kilku osób, między innymi jednego z administratorów (i tym razem nie była to ta osoba co zwykle).
Piątkowy wieczór zdecydowanie wszyscy będą pamiętać jako eliminacje do "U CAN DANCE". Głodnemu nie przeszkadzało to, że zamiast parkietu czy tam lodu jest pustynny nieomalże piach, nie przejmował się tym, że Kaszlak nie odpali rano bisa, a światła nie mrugały w rytm muzyki. Nie było też gwiazd. Jednak nogi go nosiły tak długi czas, że nawet nie pamięta dokładnie ile to trwało. Tancerki nie były w stanie go wyrwać z transu. Publiczność była zachwycona, ciągle skandowali "Jeszcze, jeszcze!" i obsypywali oklaskami. Tancerz zapomniał w tym momencie nawet, że jest głodny. Beata Tyszkiewicz była rozanielona i tak jak reszta jury przyznała dychę. Był to prawdziwy Dirty dancing w wykonaniu nikogo innego jak samego Patricka G. Teraz już wiemy skąd ten kurz na naszych malcach.
Sobota rozpoczęła się od rajdu turystycznego, na który niestety z powodu wydarzeń piątkowej nocy nie załapał się żaden Rezerwista. Zamiast rajdu wybraliśmy spokojne śniadanie, po którym część Rezerwistów udała się na basen. Po kąpieli jako ostatnia grupa opuściliśmy kemping udając się do Manufaktury. Po drodze miała miejsce awaria Sharpa (urwany kabel przy rozruszniku). Po około godzinie oczekiwania na wjazd na rynek Manufaktury zaparkowaliśmy wśród prawie 300 maluchów. Po upływie prawie dwóch godzin w Manufakturze zawitał również Sharp, wspierany przez Szerszenia i Mecha. Podczas naszego pobytu miała miejsce próba pobicia rekordu Guinessa w ilości Fiatów 126p znajdujących się w tym samym czasie w jednym miejscu. Niestety nie wiadomo jeszcze, czy rekord został pobity, gdyż wciąż trwa zliczanie maluchów obecnych na zlocie na podstawie zdjęć i filmów.
Powrót z Manufaktury większość z nas wykorzystała na uzupełniające zakupy w Biedronce. Zaraz po powrocie zebraliśmy jeszcze Rezerwistów wraz z ich samochodami w jednym miejscu by, jak co roku, zrobić sobie wspólne zdjęcie. Chwilę później zebraliśmy jeszcze podpisy na bannerze i rozpoczęliśmy to, co Rezerwiści lubią najbardziej. Jednak zanim impreza się na dobre rozkręciła czekało nas jeszcze rozdanie nagród i podsumowanie zlotu przez organizatorów. Jedna z nagród, nagroda uczestników za najładniejszy pojazd, powędrowała do Delmuta. Podczas rozdania nagród na scenie pojawił się również szampan (rozlewany przez przedstawiciela znanego producenta rusztowań) i gigantyczny, pyszny tort, który był niesamowitą niespodzianką, przygotowaną dla nas przez organizatorów.
A teraz czas na małe porównanie:
Po rozdaniu nagród wróciliśmy do naszego obozowiska i dalej wieczór potoczył się jak zwykle. Części z nas wystarczyły rozmowy przy stole, natomiast dla części było to za mało i niezbędne okazało się odśpiewanie repertuaru Dżemu (no dobra, tak naprawdę znaliśmy tylko Whisky i Wehikuł czasu) przy akompaniamencie gitary Grabarza. Następnie miały miejsce wydarzenia dziwne i dość trudne do wytłumaczenia. Część osób nadal śpiewała piosenki na ławce przed domkiem, natomiast kilka osób postanowiło ugotować pierogi. Podobno dość zabawnie wyglądało zbiorowisko siedmiu osób, stojących wokół stojącego na butli gazowej garnka jak wokół bóstwa, zwłaszcza że ze względu na nadzienie pierogów (kapusta i grzyby) osoby te domagały się również karpia. Nie da się jednak ukryć, że pierogi nam wyszły i były bardzo dobre, podobnie jak ugotowane nieco później gołąbki nieznanego pochodzenia, które były tak pyszne, że aż natchnęły Pumexa do stworzenia Ody do Gołąbków na melodię Chryzantem złocistych.
Poranek był smutny. W powietrzu unosiła się atmosfera końca. Jajecznica na boczku zorganizowanym przez Budzika poprawiła nasze nastroje jedynie w niewielkim stopniu. Powoli zaczęliśmy sprzątać to, co początkowo wydawało się być niemożliwe do sprzątnięcia ? nasze domki i to co znajdowało się przed nimi. Szybko jednak się z tym uporaliśmy i pierwsze ekipy zaczęły zbierać się do domów. Jako ostatni z campingu wyjechali Skib z Martyną, Ignac z Asią i dwójka administratorów.
Zlot w oczach chyba wszystkich uczestników był bardzo udany. Organizacja przebiegła na naprawdę wysokim poziomie, nie było żadnej nieprzyjemnej sytuacji, dopisała nam nawet pogoda. Pozostaje nam gorąco podziękować całej ekipie Terytorium za to, że dzięki Wam mogliśmy tak świetnie się bawić i odliczać dni do kolejnego zlotu?
P.S.
Rezerwiści nadal czekają na myjnię!
P. P. S.
Ponadto Curek napisał wiersz:
Gdy emocje już opadną
jak po tańcach wielkich kurz
gdy nie można mocą żadną
przegwintować głowy już
Czy pobudka z bredy to dobra myśl
o szóstej rano
kiedy w pumexowym bianco
w bagażniku siedzi ktoś
amor z domku zajebał klucz
Gdy szamana maluch stracił
ładowanie w biały dzień
Gdy na drodze za zakrętem
grabarz przegub zmielił w mak
Czy do domu powrócimy bez problemów
Oj ja w to wątpię
Ale mamy ASO PUMEX
stempel w łodzi MEXA ma
lecz jednak to maluch jest
Głosujmy wszyscy, na numer STO
i innym malcom nie dajmy szans
Ręce brudne zawsze możemy mieć
My rezerwiści
ale fiaty nasze wszycy
rozpoznawać muszą już
bo one najpiękniejsze są
Lecz musimy się o myjnię upomnieć
u rabarbary
rezerwiści głosowali
bez rezerwy one nic
z eremefu by nie wygrały...
Relacja: Pumex & Kapsel
Zdjęcia: Ola, Kapsel, Pumex, Mtts
Filmy:
http://www.youtube.com/watch?v=ulbkh9BDp4Q
http://www.youtube.com/watch?v=u8sNwXS5mGU
http://www.youtube.com/watch?v=QxB9NVcleqA
http://www.youtube.com/watch?v=tBoAPJe4fo4
https://www.youtube.com/watch?v=Id9SLJ84Lc4
Zdjęcia: